TEATR ETNA „Na początku zawsze jest chaos”

data: 16 października 2019

Mam prośbę do Ośrodka Teatralnego ŁDK. Czy możemy w regulaminie Łópty dopisać, że przegląd się nie odbędzie jeśli nie zostanie do niego zgłoszona co najmniej jedna inscenizacja tekstów Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego? Każdego roku bowiem takie spektakle są najjaśniejszym punktem programu. Są jak wietrzenie sali 323 po dwugodzinnym spektaklu (oczywiście wpisanym w karcie zgłoszeniowej jako 45 minutowy). Są jak przerwa od pisania recenzji na zabawę i głaskanie Bigli. Przede wszystkim jednak są najlepszą lekcją teatru jaką można zaoferować młodym ludziom. Oto przykład z tego roku.

Teatr Etna. 7 aktorów na scenie… Naprawdę? Powołuję się na kartę zgłoszeniową ale mógłbym przysiąc, że było Was więcej. Powiedzmy że 15 osób na scenie. Ważna adnotacja – scena to sala kolumnowa ŁDK, czyli “zabójca spektakli”. Wielu się na nią łasi, gdyż oferuje największą przestrzeń. Wielu z nią przegrywa, nie radząc sobie z tak dużą
studnią. A tu proszę – 7/15 młodzików i sala już nie taka straszna. Cała przestrzeń wypełniona, energia aktorów skupiona i wycelowana prosto w widzów (umiejscowionych przez reżyserkę w centralnej części). Grupa wie co ma robić. Widać że mają to wypracowane, a mimo wszystko nie czuć rutyny. Wszystko jest świeże, energetyczne – jakby grali to po raz pierwszy.

Czasami żałowałem, że nie mam bardziej podzielnej uwagi, gdyż każdy z aktorów tworzył piękną etiudkę teatralną. Gdzie nie spojrzałem działo się coś innego, ale wszystko razem tworzyło całość. Piękna symfonia złożona z wymyślnych instrumentów. Tego typu zespołowość osiąga się tylko przy świetnym liderze.

Po jednej krótkiej rozmowie z Anną Kolanowską sam chętnie zapiszę się do jej zespołu. Dbanie o zespół jako społeczność, a nie kilka gwiazd i pozostałych wypełniaczy to dla mnie najważniejsze zadanie reżysera. Jeśli dołączymy do tego wyobraźnię teatralną, otrzymamy reżysera idealnego. Pani Kolanowska ma wielką wyobraźnię. Każdy element spektaklu funkcjonował na kilku płaszczyznach. Nic nie było po prostu scenografią, po prostu kostiumem, po prostu rekwizytem. Łąka stawała się suknią, weselne balony strzelbą, arka Noego poczekalnią, matka krową, dziecko małpą etc. Wszystko było przewrotne, dowcipne i magiczne.

Nic dziwnego, że zespół tak dobrze bawił się na scenie a widzowie na publiczności. Magia teatru w najczystszej postaci. Nie potrzebuję niczego więcej.

Proszę, wróćcie za rok.

OCENA: 5/5
Piotr Maszorek